Dzięki Bogu ze zostal aktorem i ze na swój sposób go poznalam. Wiele swoimi rolami wniosl do mojego życia, uszczesliwial mnie. Szkoda ze sam w życiu szczescia nie znalazl.
Oj żal i to ogromny, był, jest i będzie (przynajmniej dla mnie) największym aktorem o ogromnym spektrum jeśli chodzi o role, czy to "Jakub kłamca" czy "Patch Adams" świetnie się w nich odnajdywał i grał z ekspresją, zupełnie naturalnie. Nieodżałowany i, mimo że mówi się że ie ma takich ludzi to w jego przypadku mogę z całą odpowiedzialnością to stwierdzić, NIEZASTĄPIONY, bo czy możecie sobie wyobrazić kogoś innego w roli dorosłego Piotrusia Pana w "Hook" albo inną "Panią Doubtfire"? Mam tylko nadzieję że nie utknął gdzieś "Między piekłem a niebem" w którym to filmie grał. Żal...i smutek
Masz rację, Robin był niezastąpiony. Chyba już nigdy żaden aktor nie będzie dla mnie tyle znaczył co Robin, bo wiele lat temu, jeszcze jako dziecko, to właśnie jego najbardziej polubiłam ze wszystkich aktorów.